wtorek, 3 czerwca 2014

Ród Alestra rodział 1

Leżałam i wpatrywałam się w morze. Zawsze marzyłam o dalekich rejsach. Podróże w nieznane. To jest to, co zawsze mnie intrygowało. Łagodne fale i linia horyzontu, która wydaje się nieskończona. Cichy szum morza zakłócany jedynie przez latające w pobliżu mewy. Przewróciłam się na drugi bok, podczas gdy słońce delikatnie witało się z moją osobą. * Woda jest dzisiaj wyjątkowo zimna. Brodziłam w niej, wyobrażając sobie, że jest ciepła. Nagle napłynęła większa fala i obmyła mnie całą. - No pięknie, myślę. Nie mogłam być chociaż odrobinę sucha. Mówiąc to, lekko się zachwiałam. Dopiero co odzyskałam równowagę, a za moment uderzyła mnie druga, jeszcze większa fala. Postanowiłam się wycofać. Wróciłam do swoich rzeczy i założyłam najnowsze ray-bany. Mój mały luksus, na który mogłam sobie pozwolić. Usiadłam i zaczęłam rozmyślać. Dobrze byłoby mieć jakąś przydatną magiczną moc. Nie mam tu na myśli żadnego lasera w oczach czy super siły. Po chwili zdziwiona spojrzałam w bok. Ściągnęłam okulary i próbowałam znowu to zobaczyć. Na piasku obok mojego koca był dziwny odcisk podobny kształtem do dłoni, jednak miał w sobie coś innego. - Pewnie ktoś mnie odwiedził w czasie, gdy poszłam się kąpać. Nagle wybuchłam śmiechem. Zobaczyłam chowającą się Alexę za parawanem. Szybko wstała i mnie uścisnęła. - Co robiłaś za moim parawanem? Masz jakieś niecne plany w stosunku do mnie? Dałam jej lekkiego kuksańca w bok. - Kopałam ogromny dół, żeby potem cię do niego wepchnąć - Uśmiechnęłam się do niej radośnie. - Znowu robisz tę swoją śmieszną minę. - Co? Przecież ja po prostu się uśmiecham. Gdzie ty masz głowę dziewczyno? - Na karku. Sięgnęłam po torbę i wyciągnęłam z niej swoją turkusową bransoletkę. Była dziwnie śliska i miała lazuryt. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby było mnie stać na prawdziwe kamienie szlachetne. Ktoś musiał grzebać mi w torebce. - Czego tym razem szukasz? Odezwała się Alexa. - Kremu do opalania, leż dalej. Moja przyjaciółka klasnęła w ręce. – O, to posmarujesz również mnie. Szybko przytaknęłam i szukałam dalej. Chwilę musiałam w niej pokopać. Moja torba, magicznym sposobem, straciła dno. Zawsze śmiałam się z ,,nieskończonych torebek'', które posiadają niektóre kobiety. W końcu i mi się to przytrafiło. Jest, pośpiesznie to wyciągnęłam. Zamarłam. Byłam w szoku. Dowód osobisty był, ale nie mój. Zamiast znanej mi Weroniki, patrzyła na mnie obca dziewczyna. W kręconych ciemnobrązowych włosach. Szczupła twarz z oczami tak zielonymi jak trawa w pełnym słońcu. Czuję się jakby ktoś mi podmienił tożsamość. Alexa podeszła do mnie. Myślałam, że zacznie mi prawić kazanie pod tytułem ,, ja i moje tajemnice '' - Jesteś jedyną osobą z ładnym zdjęciem w dowodzie którą znam. - Sama się sobie dziwę, ale nie jest takie złe. Schowałam go i zabrałam wszystkie rzeczy. - Już wracasz? - Odparła zrezygnowana - Tak przypomniało mi się, że muszę wyprowadzić Aresa na spacer.Wyszłam z plaży. Po kilku minutach byłam już na parkingu. Zaczęłam szukać swojego zielonego golfa Trovita. Rzuciłam się na siedzenie i włączyłam radio. Leciała akurat nowa piosenka. Połączenie rocka i soulu. Bardzo lubię takie nowatorskie połączenia. Wsłuchałam się w muzykę i zaczęłam wystukiwać rytm. Przekręciłam kluczyk i z lekkim piskiem opon ruszyłam do domu. Czułam lekki niepokój. Spojrzałam najpierw w lewe, potem w prawe lusterko. Nadal nic. - Zatrzymaj się Od tego słońca zaczęłam mieć poważne omamy słuchowe. Muszę już wracać do domu. - Zatrzymaj się! Głos powtórzył się, tym razem był jednak bardziej stanowczy. Przeniknął mnie zimny dreszcz. Przyśpieszyłam jeszcze bardziej. Kilka minut jazdy i byłam już w domu. Udało mi się na szczęście dojechać bezpiecznie. Po chwili byłam już w środku. Weszłam do pokoju i wrzuciłam kluczyki do biurka. - Dlaczego mnie nie posłuchałaś? - Kim jesteś? I dlaczego miałam się ciebie posłuchać? Tym razem odpowiedziała mi cisza. - No świetnie jak się odezwałam, to nie chcesz ze mną teraz gadać co? Nie mogę. Jeszcze nie teraz. Dopiero za jakiś czas. - Jednak się odezwałeś, i co to ma znaczyć za jakiś czas? Znów nic. Postanowiłam pójść spać, nie martwić się tym dzisiaj. Muszę jutro wstać o 5:00, żeby zdążyć na autobus do szkoły.. Fakt jestem zaniepokojona, ale mój strach nie będzie dobrą wymówką w pierwszej klasie liceum. Profesor Criosi od języka francuskiego bardzo przestrzega punktualności. ,, Punktualność nad życie '' Jak to ma w zwyczaju mówić. Weźmie mnie za strachliwą kobietkę, która nie umie się sama sobą zająć. Po prostu nie będę na razie nikomu mówić o tym dziwnym incydencie. Jednego jestem pewna, słyszałam ten głos naprawdę. Nie będę jak setki dziewczyn w popularnych filmach. ,, Pewnie mi się przewidziało '',a potem na ich oczach dzieją się rzeczy których kompletnie by się nie spodziewały, ani nie domyślały że w ogóle mogą mieć miejsce. * Obudziłam się wypoczęta. Prawie zapomniałam o wczorajszym wydarzeniu, gdyby nie mój sen. Szłam ulicą, i nagle spotkałam świetlistą postać. Na początku myślałam, że to anioł. Przedstawił mi się jednak jako pradawny głos lasu. Mężczyzna na oko około czterdziestoletni, nie wyglądał na nikogo nie zwykłego. Powiedział mi że jeszcze się spotkamy,oraz podał mi swoje prawdzie imię. Nie zdążyłam go już jednak usłyszeć, ponieważ w tym samym momencie się obudziłam. Szybko się ubrałam i uszykowałam książki do szkoły. Spokojnie zamknęłam drzwi do pokoju, nie chciałam żeby rodzice się obudzili. Jest dopiero 5.00. Byłam zaciekawiona. Nie wiedziałam kto mi to zrobił. Kto chciał żebym natrafiła na tamten ślad. Ten głos, trochę nietypowy. Poszłam do kuchni po szklankę wody. Mrugnęłam gwałtownie, i spojrzałam jeszcze raz. W powietrzu unosił się podejrzany spiralny znak. Machnęłam kilka razy w powietrzu, z nadzieją że zniknie tak szybko jak się pojawił. Odetchnęłam z ulgą. Znak zniknął. Pozostał jednak niepokój. Co to było? Myślałam że ten dzień minie mi spokojnie, jednak się myliłam. Wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżko i sięgnęłam jedną ręką po laptopa, a drugą po kanapkę. Otworzyłam go, ale po chwili namysłu jednak zamknęłam. Zarzuciłam plecak na ramię i wyszłam z domu. Ulice Wrocławia były o tej porze wyjątkowo zatłoczone.- Gdzie ci wszyscy ludzie się śpieszą - pomyślałam. Jest dopiero 5:30. Kolorowe parasole porozstawiane zachęcająco dla turystów.Usłyszałam trzask. Miałam dużo czasu, więc zaciekawiona poszłam w tamtym kierunku. Na przeciw mnie stała złota postać. Tak jak obiecała we śnie. Myślałam, że to był po prostu piękny sen, nigdy nie wierzyłam w prorocze sny i nadal nie jestem skłonna uwierzyć. Przypadki chodzą po ludziach. - Chciałabyś ty za mną podążyć? - Dlaczego mam za tobą iść? - Jam jest pradawny głos lasu, i przybywam by obdarować cię dobrą wieścią. - Jaką? - Tyś jest zaginiona dziedziczka starodawnego rodu driad. Dostojnie się przede mną ukłonił, po czym stwierdził, że mam z nim iść. - Każdy inny człowiek na moim miejscu stwierdziłby że jesteś wariatem. Ja po prostu jestem ciekawa, czy to na pewno prawda. - Bardzo rad jestem z decyzji twej księżniczko. Odpowiedział, i ulotnił się. Pozostała po nim tylko złota poświata, i błyszczące drobinki. Mogło by się wydawać że nikt tam wcale nie stał. Muszę się wrócić do domu po rzeczy. Co ja rodzicom powiem? Głos w głowie mi podpowiadał, że oni mają z tym coś wspólnego. Skoro jestem dziedziczką to albo oni nie są moimi prawdziwymi rodzicami, albo z jakiegoś powodu uciekliśmy i się ukrywamy. Postanowiłam iść tam, ale dopiero za jakiś czas. Jestem ciekawa, ale się boję. Zrobiłam kółko wokół placu wolności i wróciłam do domu. Mama zrozumie dlaczego nie poszłam do szkoły. To wygląda na o wiele poważniejszą sprawę niż zwykłe szkolne obowiązki. Ucałowałam mamę w policzek.

1 komentarz:

  1. Twój szablon jest już wykonany x
    http://szablony-fanfictions.blogspot.com/2014/06/8-9-zamowienie-6-7.html

    OdpowiedzUsuń